wzięło mnie na jakiś życiowy post. wokół są ludzie, którzy nie są warci życia. wiem, mocne słowa, ale taka prawda. wiadomo, że każdy ma jakieś wtopy, nieporozumienia, kłamstwa, małe i te większe sekrety. ale czy to znaczy, że od razu trzeba się odwracać od drugiego człowieka i gadać, co ślina na język przyniesie? myślę, że niektórzy nie zasłużyli nawet na garstkę zaufania. każdemu życie daje po dupie, mniej lub bardziej. każdy popełnił błąd do którego nie chce się przyznać, popełnił bzdurę, której się wstydzi i boi się o tym rozmawiać. ja też tak mam i to dosyć często. ale czasem lepiej się przyznać do popełnionego błędu, niż potem mieć coś/kogoś na sumieniu. sama święta nie jestem, nigdy nie będę, ale potrafię powiedzieć "przepraszam". i choć czasem przychodzi to z ogromnym trudem, to wypowiem to słowo, bo wiem ile znaczy. a jak ktoś jest w miarę rozsądny to to słowo zrozumie. ogarnie gest, który mówi słowo "przepraszam, kocham, dziękuję". to jest najważniejsze : z r o z u m i e n i e. bez tego nic nie istnieje. nawet ta największa tzw. - przyjaźń. nie ma zrozumienia, nie ma przyjaźni, miłości, koleżeństwa. nie ma zrozumienia. w dzisiejszym świecie wszystko jest za trudne. technologia za szybko się rozwinęła, jak dla mnie to mogę żyć nawet w X wieku. przynajmniej wtedy było normalnie. no, powiedzmy.. a więc żegnam tych, którzy byli - ale się zmyli. pozdrawiam tych, którzy są - i będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz